Pisze Jula .
Właśnie wróciłam od Ruski. Jakoś około 15 pojechałyśmy do sklepu potem do niej. Przypomniało nam się jak Daniel opowiadał nam o jakiejś muzyce która po przesłuchaniu 15 minut wprowadza w euforie. Szukałyśmy w internecie może z 10 minut i znalazłyśmy. Najpierw włączyłyśmy podobno najsłabsze. Słuchałyśmy z małymi przerwami z 20 minut, bo ten dźwięk był taki.. Nie wiem jak go opisać. Wtedy zaczęły się schizy. Wszystko co się ruszyło było straszne, ale i przyjemne. Stwierdziłyśmy że przesłuchamy inne, mocniejsze więc włączyłyśmy sobie chyba 'First love' czy coś takiego. To chyba nie zadziałało bo w kółko otwierałam oczy bo Patrycja coś mówiła. Teraz siedzę w pokoju. Jest trochę ciemno, i wszystko co się ruszy lub wyda jakikolwiek dźwięk mnie przeraża.
Niedługo mam urodziny. W sumie to już za 6 dni. Nie lubię swoich urodzin. Tak naprawdę nie dają nic dobrego. Uświadamiają tylko jak szybko mija czas, jak wszystko się zmienia w przeciągu jednego roku. Zastanawiam się jak będzie w następne urodziny. W sumie to nie lubię myśleć o przyszłości.
A tak ogólnie to jest całkiem dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz